logo


obrazki/jesien.jpgWYPRAWY - Jesień Rekordów

Jesień Rekordów

jesien01.jpg

Na ostatni tydzień października miałem zarezerwowany urlop który ponownie postanowiłem spędzić nad znajomą żwirownią. Wędkowałem tam przez pięć dni we wrześniu ,złowiłem co prawda tylko dwa karpiki ,ale brań miałem naprawdę dość sporo. Tyle że ciężko łowi się samemu wśród zaczepów ,a brak kompana dał się we znaki . Tamte kilka dni utwierdziło mnie w przekonaniu że ta woda idealnie nadaje się na jesienne połowy.

 

Tym razem towarzyszył mi Dawid, kolega po kiju z którym spędzam większość zasiadek w sezonie. Nad wodę przyjechaliśmy w niedzielę ok.13.Szybko pompujemy ponton i na wodę bo przecież trzeba znaleźć miejscówki do położenia zestawów, dość spory wiatr nie ułatwia nam zadania, ale jakoś dajemy radę. Potem standardowo rozbijanie obozowiska i wywózka zestawów. Nęcimy tylko śladowo troszkę pelletu i kilka kuleczek na zestaw. Po dość pracowitym dniu kładziemy się spać z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Ok. godz. 6:00 branie u Dawida wybiegamy z namiotów, zacięcie i wsiadamy razem do pontonu gdyż zbyt wiele zaczepów czyha po drodze by ryzykować hol z brzegu. Po kilku minutach podbieram Borsukowi pięknego pełnołuszczaka.
 

jesien02.jpg

W dzień nic się nie dzieje, także następną noc przesypiamy spokojnie, a ranek budzi nas chłodem i szronem na wędkach. Trzecia noc mija dość spokojnie, ale tylko do rana bo około 8 ponownie branie u Dawida, powtarzamy akcję z pontonem tyle że tym razem jest łatwiej bo nie musimy walczyć w ciemnościach. Spokojnie dopływamy do ryby i dopiero teraz zaczyna się zabawa, której Borsuk nie zapomni chyba do końca życia. Karp cały czas pływa przy dnie i nie ma zamiaru wyjść pod powierzchnię, co znakomicie pokazuje nam strzałówka, która raz jest już na przelotkach, by po chwili znowu zniknęła w wodzie. Dawid wie że nie może forsować holu i cały czas operuje hamulcem. W końcu po kilkunastu minutach pod powierzchnią pokazuje nam się karpisko naprawdę słusznych rozmiarów. W trzecim podejściu udaje się podebrać rybę i szczęśliwi wracamy do brzegu. Okazuje się że jest to Karp którego we wrześniu zeszłego roku i w czerwcu tego roku złowił nasz kolega Marcin. Odpowiednio waga jego wskazywała 19.900kg.A w tym roku 16.700kg.

 

jesien03.jpg
 

Radość Borsuka nie ma końca, przecież to jego nowy rekord życiowy, na który musiał kilka latek czekać. Następnego dnia i ja doczekałem się brania, ale ryba parkuje w zaczepach, a wypłynięcie nie wiele pomaga i niestety zrywam zestaw. W piątek dojeżdża do nas Tomek G. i do niedzieli już w trójkę moczymy zestawy. Rano w niedzielę branie u Tomka, ale niestety sytuacja powtarza się ta sama co u mnie i ponownie nie udaje nam się uwolnić karpia z zaczepów. Po mimo tego, że przez tydzień udało się złowić tylko dwa karpie wyjazd uznajemy za udany i w świetnych humorach wracamy do cywilizacji.

Po naszym powrocie nad Polskę przyszedł ciepły front i skończyły się poranne przymrozki ,a temperatura w nocy oscylowała w granicach 6-7 stopni. Postanowiłem, że jeszcze spróbuję szczęścia na pobliskiej gliniance, gdzie spędziłem w tym roku najwięcej nocek, niestety z nie zbyt ciekawymi wynikami. Największy karpik w tym sezonie z tej wody złowiony przeze mnie miałłtylko 6.60kg. Ale Borsuk zaliczył latem 11.45kg. A kolega Marcin z wiosny 14kg. A wiem że pływają tam ładne sztuki tylko ciężko je przechytrzyć. W czwartek wieczorem wrzucam kobrą 20 kuleczek, a na sobotę 06.11.2010r. planuję samotną zasiadkę. I nie cały tydzień po naszej ostatniej wyprawie melduję się nad „moją” glinianką. Na włos oczywiście killer który dał Borsukowi ostatnio dwie ryby. A na zestawy siateczki PVA z pelletem i paroma kulkami, jeszcze tylko podaję kilka kuleczek kobrą i gotowe. Wieczorem jeszcze odwiedzają mnie koledzy i kładę się spać gdzieś ok. 23. O godz. 2:00 w nocy jedno opadające piknięcie,  zrywam się, ale nic się nie dzieje. Dopiero gdzieś po 10 sekundach swinger opada na dół a ja zacinam i sam nie wieżę, że czuję ten pulsujący ciężar. Ryba powoli płynie w moją stronę, i zahacza o drugi zestaw, udaje mi się jednak przełożyć kij pod żyłką i dalej kontynuować  hol . Wędka 2,5lbs. znakomicie amortyzuje wszystkie ucieczki karpia, który jak na tę porę roku jest niebywale silny. Po kilkunastu minutach w świetle latarki ukazuje się piękny grubasek, a po kilku następnych wciągam go do podbieraka. Cieszę się jak dziecko, w końcu złowiłem rybę na miarę własnego rekordu życiowego, a waga wskazuje 16.430kg. Po takich emocjach ciężko mi usnąć. Rano przyjeżdżają chłopaki, robią zdjęcia i gratulują mi życiówki, oraz rekordu łowiska. Odbieram też szczere gratulacje od Borsuka, który podziela moją radość. On przecież wie co to znaczy złowić rekord życiowy. W końcu ta jesień  nas tak pięknie obdarzyła.
 

jesien05.jpg

jesien06.jpg


jesien07.jpg

jesien08.jpg

jesien09.jpg

jesien10.jpg

jesien11.jpg

jesien12.jpg

jesien13.jpg

 

 

 


Data utworzenia: 19/02/2011 @ 19:46
Ostatnie zmiany: 21/12/2014 @ 21:56
Kategoria : WYPRAWY
Strona czytana 8487 razy


Wersja do druku Wersja do druku


Komentarze

Nikt jeszcze nie komentowal tego artykulu.
Badz pierwszy!





^ Góra ^